Mam prawie dwadzieścia lat. I demona. Hah, nie powinnam tak mówić gdyż zarówno rodzina, jak i terapeuta twierdzą, że podnoszenie tego do rangi demona jest czymś... uszlachetniającym. Tak więc, mam prawie dwadzieścia lat. I pasożyta. Cóż, medycznie rzecz ujmując, nazywa się anoreksja. Nie będę tu przytaczać jakiś lekarskich anegdot, bo każdy przynajmniej raz w życiu słyszał o tej chorobie. A żadna, czysta teoria nie jest w stanie tego opisać.
Z bardziej osobistego punktu widzenia... To pasożyt, który żywi się ludzkim umysłem. Przyssał się i za nic w świecie nie chce odpuścić. Karmi się głodem, bólem i kłamstwem. No, i cierpieniem. Moim i moich bliskich. Nigdy, przenigdy nie nazwę go swoim 'przyjacielem', mimo, że dzień w dzień walczy o to na swój sposób. Zabrał mi marzenia, znajomości, zdrowie, spokój... Zabiera mi najlepsze chwile z mojego życia. Ba, chce je skrócić. Na razie, jestem tylko jego sługą. Ale pokonam to. Odzyskam kontrole nad sobą. Nad swoim umysłem i ciałem. Wygram tę walkę!
10 rzeczy które 'zawdzięczam' pasożytowi.
1. Twarz zrobiła się 'małpia', oczka wyłupiaste
2. Mam włosy i paznokcie w strasznym stanie
3. Nie mogę realizować swoich pasji - jestem zbyt słaba na taniec.
4. Jest mi wiecznie zimno i nawet cztery bluzy nie wystarczają.
5. O kupowaniu obecnie ciuchów mogę pomarzyć. No, chyba, że w Smyku. A takie piękne wyprzedaże...
6. Podupadły znajomości bo 'po co mam iść na pizzę skoro i tak nie będę jej jadła'. Zresztą, ciągle zmęczenie i podły nastrój raczej nie sprawiają, że chętnie się ze mną przebywa.
7. Jestem wiecznie zmęczona, najchętniej przeleżałabym godzinami w łóżku.
8. A jeśli już o powyższym mowa - niestety, menda nie daje mi poleżeć tylko każde ćwiczyć.
9. Nie spałam spokojnie od wieków.
10. Prowadzi mnie do śmierci...
Dlatego się nie dam. Wyjdę z tego. Pokażę, że da się! Jak najbardziej pozytywnie! Blog będzie o wszystkim. Przemyślenia, recenzje... Opinie... O wszystkim, co mnie w danym momencie pochłonie. O samodoskonaleniu. I co najważniejsze... O procesie powrotu do zdrowia :)
Kiedyś pójdę na kurs baristy. I zrobię takie cudo, o!
To dobrze że chcesz walczyć;) POWODZENIA!
OdpowiedzUsuńDasz radę,wierzę w To :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się,że też z tym walczysz,bo nie damy się :) Trzymam za Ciebie mocno kciuki i jestem i będe z Toba całym sercem <3
OdpowiedzUsuńPs; Oczywiście będę do Ciebie też wpadać ^^
trzymam kciuki! ja mimo wagi, która poszła w przód nadal to w sobie mam:( i wiem, że tak szybko się nie pzobędę, ale trzeba walczyć!;*
OdpowiedzUsuńkurs baristy też mi się marzy <3
Damy radę! Musimy to pokonać! I cieszyć się życiem :*
UsuńDodaję do obserwowanych :)
OdpowiedzUsuńBlog na prawdę potrafi pomóc. Życzę powodzenia i mam wielką nadzieję, że uda Ci się tego pasożyta raz na zawsze zniszczyć :)
Dasz rade-uwierz ze mozna!!
OdpowiedzUsuńJa choruje juz ponad 8 lat i czuje ze to juz koniec...
z wagi 27 udalo mi sie dojsc do 41 i chce więcej...
jedzenie jest teraz tłem a życie jest piękne...
Ja nie mam za sobą długiej historii chorobowej, bo od mej hospitalizacji minął zaledwie rok, a ja już radę sobie dość dobrze, lecz to chyba jest powód do radość, prawda? A przynajmniej powinien być. W każdym razie, również jestem z Tobą i będę Cię wspierać jak tylko potrafię :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że założyłaś bloga :) To bardzo pomocne w rozwoju. W każdej dziedzinie. Dziękuję za odwiedziny u mnie. Zapraszam po regularne dawki optymizmu :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że chcesz walczyć i wierzysz że się uda. I fanie że założyłaś bloga, będziemy Cię tu wspierać :) Powodzenia kochana!
OdpowiedzUsuń