Get your dropdown menu: profilki, free stuff: freetems

niedziela, 3 marca 2013

3. Przegrałam? A może to początek wygranej?


Dużo czasu mi zajęło pisanie nowego posta. Od tamtego czasu znów minął tydzień. I szczerze mówiąc... Było już tylko gorzej. Po małych wzlotach i upadkach, wylądowałam na dobre w szpitalu. Uważam to za pewnego rodzaju porażkę. Myślałam, że sama dam sobie świetnie radę, jednak... Skończyło się inaczej.
Jak tu jest? Spędzając tutaj niecałe dwie godziny stwierdzam, że
a) Brak kontroli nad czymkolwiek. Mogę ćwiczyć ile mi się podoba.
b) Nie dostałam posiłku. Z jednej strony cieszy to mojego pasożyta... Z drugiej... Wiem, że tą drogą nigdy z tego nie wyjdę.
c) Gdyby nie internet to pewnie z nudów zgoliłabym sobie całe brwi. 

Podziwiam Was dziewczyny, że tak pięknie walczycie. Że jecie takie wspaniałe śniadania, cieszycie się ich smakiem. Że robicie tak trudne kroki i wygrywacie. To daje solidnego kopa.


Chcę wyjść na słońce. Chcę... Nie myśleć o jedzeniu. Nie martwić się chorobą. Po prostu jej nie mieć...

niedziela, 24 lutego 2013

2. Balansując na krawędzi | Pokrzywa: walczę o moje dawne włosy

zima mnie pomału wykańcza. Mam dość ślizgania się po chodniku.


Mimo, że od ostatniego posta minęły... cztery dni, moje życie diametralnie się zmieniło. Zaczęłam uczęszczać na terapie grupową i jestem zachwycona. Tyle ciepła, zrozumienia i możliwości do porozmawiania dawno nie miałam. To już pierwszy krok do lepszego życia. Oczywiście, denerwowałam się, ale grupa przyjęła mnie tak sympatycznie, że nie mogę doczekać się kolejnej sesji. Naprawdę, to pomaga i każdej osobie chorującej na zaburzenia odżywiania mogę to polecić :)

Po drugie... Nauczyłam się w końcu szacunku do siebie. Co prawda, poskutkowało to zakończeniem mojego pięciomiesięcznego związku (tak, nie ma to jak zostać obudzonym w piątkowy poranek telefonem i wypowiedzią 'koniec z nami'). Oczywiście, najpierw pojawił się szok ale chwilę później poczułam ulgę. Tak, jakby jedna z barier, które dzielą mnie od wyzdrowienia runęła.
Wtedy zadałam sobie pytanie... Czym tak naprawdę jest szacunek do samej siebie. I dlaczego warto o niego walczyć zarówno w związku jak i każdej innej relacji. I w końcu powiedziałam 'dość!'. Nie pozwolę podnosić na siebie głosu bez powodu. Nie pozwolę obrażać mnie, nie będę tolerować wyzwisk rzuconych w moją stronę. Nie dam się uwięzić, nie popełnię tego błędu i nie zerwę kontaktów ze znajomymi bo ktoś tak każe.
I nie, nie jestem smutna. Czuję się wolna. Czuję, że mogę wszystko. To wspaniałe uczucie. I mimo, że od czasu do czasu pojawia się 'pustka', to chwilę później kpię z niej. Bo wiem, że prędzej czy później ułożę sobie życie tak, jak tylko sobie wymarzę ;)
Wiele mnie to nauczyło i mimo, że choroba nadal dzielnie się mnie trzyma, to ja zrobiłam już dwa kroki. Pierwszy - zgłosiłam się po pomoc. Drugi - nauczyłam się szanować siebie i wymagać tego od innych.
Przede mną najtrudniejszy krok. Zjeść...
z jednej strony... Tak bardzo się boję. Z drugiej... Muszę pamiętać... WALCZ!

---------------------------------------------------------------------------------------------


W międzyczasie, od tygodnia robię pewien eksperyment. Zachęcona pozytywnymi opiniami, kupiłam w aptece pokrzywę i dwa razy dziennie zaparzam sobie takie ziółka.

Na co działa? Nie będę przyklejała całej rozpiski, ponieważ zalet to ma ona sporo. Wszystkie można wyczytać TUTAJ
Co sama zaobserwowałam?
1. Choroba doprowadziła do tego, że włosy zaczęły mi wypadać w ekspresowym tempie. Teraz jakby ten proces ustał. Mogę nawet powiedzieć, że nabrały blasku i nawet podczas czesania wypada ich mniej. Ogromny plus ;)
2. Niestety, dorobiłam się też anemii a co za tym idzie - wiecznego zmęczenia i ciągłego zimna spowodowanego słabym krążeniem. Jedną z właściwości pokrzywy jest wysoka zawartość żelaza. I wiecie co? Serio, albo to przez pogodę albo ja się mniej trzęsę na dworze. Może to efekt placebo, ale dobrze mi z tym.
3. Silniejsze paznokcie. Już nie kruszą się podczas każdego, nawet najmniejszego uderzenia.
Na temat odporności nie będę się wypowiadać. I tak mało choruję a po tygodniu picia nie można stwierdzić czy wzmacnia ją, czy nie ;)
Jak na razie - polecam. Oczywiście, wcześniej radzę zapoznać się z przeciwwskazaniami, ale ja, jako, że żadnych skutków ubocznych nie odczuwam, zamierzam kontynuować walkę o włosy ;) Chcę je takie jak dawniej. Długie, gęste. I moją rudość <3

piątek, 22 lutego 2013

1. Początek...

Od czegoś trzeba zacząć, prawda? Kim jestem? Do pewnego momentu myślałam, że jestem kimś. Że mogę wszystko. Dopiero ostatnie parę miesięcy uświadomiło mnie, jak bardzo los potrafi zakpić z człowieka.

Mam prawie dwadzieścia lat. I demona. Hah, nie powinnam tak mówić gdyż zarówno rodzina, jak i terapeuta twierdzą, że podnoszenie tego do rangi demona jest czymś... uszlachetniającym. Tak więc, mam prawie dwadzieścia lat. I pasożyta. Cóż, medycznie rzecz ujmując, nazywa się  anoreksja. Nie będę tu przytaczać jakiś lekarskich anegdot, bo każdy przynajmniej raz w życiu słyszał o tej chorobie. A żadna, czysta teoria nie jest w stanie tego opisać.

Z bardziej osobistego punktu widzenia... To pasożyt, który żywi się ludzkim umysłem. Przyssał się i za nic w świecie nie chce odpuścić. Karmi się głodem, bólem i kłamstwem. No, i cierpieniem. Moim i moich bliskich. Nigdy, przenigdy nie nazwę go swoim 'przyjacielem', mimo, że dzień w dzień walczy o to na swój sposób. Zabrał mi marzenia, znajomości, zdrowie, spokój... Zabiera mi najlepsze chwile z mojego życia. Ba, chce je skrócić. Na razie, jestem tylko jego sługą. Ale pokonam to. Odzyskam kontrole nad sobą. Nad swoim umysłem i ciałem. Wygram tę walkę!

10 rzeczy które 'zawdzięczam' pasożytowi.
1. Twarz zrobiła się 'małpia', oczka wyłupiaste
2. Mam włosy i paznokcie w strasznym stanie
3. Nie mogę realizować swoich pasji - jestem zbyt słaba na taniec.
4. Jest mi wiecznie zimno i nawet cztery bluzy nie wystarczają.
5. O kupowaniu obecnie ciuchów mogę pomarzyć. No, chyba, że w Smyku. A takie piękne wyprzedaże...
6. Podupadły znajomości bo 'po co mam iść na pizzę skoro i tak nie będę jej jadła'. Zresztą, ciągle zmęczenie i podły nastrój raczej nie sprawiają, że chętnie się ze mną przebywa.
7. Jestem wiecznie zmęczona, najchętniej przeleżałabym godzinami w łóżku.
8. A jeśli już o powyższym mowa - niestety, menda nie daje mi poleżeć tylko każde ćwiczyć.
9. Nie spałam spokojnie od wieków.
10. Prowadzi mnie do śmierci...

Dlatego się nie dam. Wyjdę z tego. Pokażę, że da się! Jak najbardziej pozytywnie! Blog będzie o wszystkim. Przemyślenia, recenzje... Opinie... O wszystkim, co mnie w danym momencie pochłonie. O samodoskonaleniu. I co najważniejsze... O procesie powrotu do zdrowia :)

Kiedyś pójdę na kurs baristy. I zrobię takie cudo, o!